Witajcie,
przepraszam was wszystkich w imieniu moim i koleżanek za to że tak długo sie nie odzywałyśmy. Byłyśmy bardzo zajęte przygotowywaniem lekcji dla naszych młodszych kolegów i koleżanek ze szkoły, a mianowicie dla kochanych sześciolatków.
W przyszłym tygodniu oragnizujemy lekcje dla zeróweczki na temat jak należy obchodzić się ze zwierzętami. Chcemy podczas tej lekcji uświdomić młodziakom iż zwierzę to nie zabawka i tez ma uczucia. Zaprezętujemy im jak bawić się z pupilkami oraz jak należy je pielęgnować i karmić. Przekażemy im też, że należy dobrze zastanowić się przed zakupem lub przygarnięciem zwierzaka, ponieważ posiadanie go to duży obowiązek.
Po całym wydażeniu postaram się opisać wam jak lekcja się udała i załączyć pare zdjęć.
Gorąco pozdrawiam Wiktoria
Hej podoba mi się, że próbujecie działać. Sama staram się pomagać potrzebującym zwierzętom.
OdpowiedzUsuńJeżeli pozwolicie to napiszę coś o myc małych przyjaciołach...
Emil, a właściwie Emiliano.
To okropne jak hodowcy starają się dobrą reputacje! Emil w wieku kilku tygodni stracił włos i zachorował. Po dość długim leczeni weterynarz nakazała go wykastrować. Dowiedzieliśmy się od tej samej lekarz zwierząt, że właścicielka wtedy jeszcze Emiliana chce go oddać lub sprzedać za sto złoty(koszt kastracji). Wzięliśmy go. Szczęśliwi, ze kupiliśmy kota i, że zapełnimy sobie pustkę po śmierci kici, która żyła z nami prawie 15 lat. Jak się okazało Emil genetycznie ma uwarunkowane problemy żołądkowe. Strasznie nam szkoda, że nie ma wielu sprawiedliwych hodowców. Była właścicielka kota wyjechała za granicę, a weterynarz przeprowadziła się z miasta. Mimo to kochamy naszego mruczka. Na przykład ja darzę go największą miłością w domu. Dam wam przykład. Dzień przed moim wyjazdem na Zieloną Szkołę kot zachorował. Mama powiedziała, że mam jechać , albo nie będzie szczęśliwa i kot. Pojechałam i przez całą drogę męczyło mnie sumienie. Gdzieś tak w połowie zielonej dostałam esemesa:
"Emil ma martwicę jelita, wycieli mu 10 cm".
Płakałam i nie mogłam przestać. Ale potem się cieszyłam jak wróciłam i zobaczyłam go żywego. Teraz obiecałam sobie, że nie będę wyjeżdżała na Zieloną jeżeli on będzie źle się czół dzień przed wyjazdem.
Sonia, a kiedyś Dunia.
Jest to kundelek z Palucha. Nigdy tam więcej nie pojadę! To okropność. Sonia w małym boksie z czterema dużymi wilczurami, a ona mniejsza od nich o dwadzieścia centymetrów. Jej historia nie była znana. Wiedzieliśmy tylko, że ktoś ja porzucił, a ona w schronisku urodziła szczeniaki. Teraz w domu widać jak bardzo ma poturbowaną psychikę. Była zapewne bita, gdyż boi się parasoli czy też miotły. Dodatkowo nie lubi być dotykana w okolicach nasady ogona i tylnych nóg. Mimo tego kocha wszystkich, zwłaszcza moją starszą o trzy lata siostrę. Mnie nie lubi, to wiem, ale nie przeszkadza mi.
Tadzik.
Dachowiec z prywatnego schroniska w Milanówku. Bardzo pewny siebie i wielki rozrabiaka. Ma dopiero 4 miesiące, a ldzie już go źle potraktowali. Trafił do schroniska z interwencji - 27 kotów w małym domku z małżeństwem. Opiekunka kociaków z schroniska opowiadała nam, że były tam źle odżywiane i większość czasu pełniły wszystkie koty w pełni rozwinięte płciowo do pseudo hodowli. Mimo to i tak nie udało im się wszystkie koty uratować. Niektóre zostały już sprzedane, a inne umarły z wycieńczenia.
Pozdrawiam, Maryla z Warszawy.
PS Przepraszam za błędy ortograficzne, gdyż śpieszę się.
Dziękujemy, że poświęciłaś czas aby opowiedzieć coś o swoich zwierzętach. Blog jest jak na razie zawieszony, ale zaglądaj tu czasem.
OdpowiedzUsuń